wtorek, 30 lipca 2013

Oda do miejskiego rowerzysty


Tak, w tym poście napiszę odę sama do siebie.

Sezon rowerowy w pełni, tak samo jak moda na jednoślady, głównie te stylowe i z koszyczkami, ale także te bardziej zwyczajne albo, z drugiej strony, bardziej specjalistyczne. Całe mnóstwo ludzi (nie tylko młodych - pozdrawiam starszego pana w odblaskowej kamizelce którego widuję prawie co rano. Przejeżdża pan skrzyżowanie, którego się boję, podziwiam!) przesiada się z autobusów i tramwajów na rowery i śmigają do pracy, na uczelnię, na zakupy, czy też po prostu rekreacyjnie sobie popedałować. Gdyby spytać losowych ludzi na ulicy, zadziwiająca ich większość zapewne wiedziałaby czym jest ostre koło, gdzie jest najbliższy serwis, a także jaki rodzaj zapięcia zapewnia najlepszą ochronę przed podstępnym złodziejem z piłką do metalu (podobno U-lock). Oczywiście jest to zjawisko na wskroś pozytywne - ludzie spędzają więcej czasu na świeżym powietrzu, zażywają jakże potrzebnego dla zdrowia ruchu, dotleniają się i nie przykładają ręki do zawisającego nad miastem smogu.
Ale, jak to zwykle bywa, jest jedno ale. Tym ale jest fakt, że aby podróż rowerem do pracy przebiegała bezstresowo, żebyś sunąc gładkim asfaltem ku lepszej przyszłości czuł wiatr łagodnie rozwiewający ci włosy, wszyscy rowerzyści powinni zacząć stosować się do kilku prostych zasad. Tak oto zaczyna się ma oda...
Rowerzysto!

Nie zakładaj słuchawek.
Wiem, że zapewne porażająca większość ludzi tak robi, bo tak to niestety jest, że aktualnie trudno spotkać w jakiejkolwiek sytuacji osobę, która nie ma w uszach słuchawek jeśli akurat z nikim nie rozmawia. Muzyka jest spoko. Ba, muzyka jest super. Kocham muzykę i nikomu jej nie odmawiam, ale dla bezpieczeństwa nas wszystkich - daruj sobie słuchanie jej w trakcie jazdy. Może jeździsz pustymi ścieżkami, może słuchasz na zalecanych przez profesjonalistów ustawieniach głośności, jednak uważam, że każdy uczestnik ruchu drogowego, szczególnie taki który porusza się z nieco większą prędkością, powinien wiedzieć co się wokół niego dzieje. I choć możesz słyszeć przejeżdżające samochody, może być trudniej z kolegą rowerzystą, który ma rower odpicowany na błysk i anonsuje się tylko delikatnym szumem opon po asfalcie. A kiedy nagle ktoś przejedzie tuż obok ciebie, to wierz mi - bardzo łatwo jest o gwałtowne ruchy. A tego nikt nie chce.

Spontaniczne decyzje zostaw sobie na wybieranie nowych spodenek.
Na drodze osoba idąca/jadąca/biegnąca przed/za tobą może nie zdążyć odczytać z twych myśli nagłej potrzeby natychmiastowego skrętu w lewo. Być może wydaje się to oczywiste, ale zdarzało mi się widzieć osoby których przewidywalność na rowerze wynosiła absolutne zero. Mój poziom poczucia bezpieczeństwa drastycznie wtedy spada, a bardzo nie lubię kiedy tak się dzieje. Wierzę, że twoja dziewczyna czy chłopak ceni wieczne niespodzianki, ale jeśli kiedyś przejdziesz komuś po stopie może nie być on tak wyrozumiały. Wiem co mówię, przejechano mi kiedyś po stopie i fajnie było bawić się w szpital, ale tak poza tym to nikomu nie polecam tego doświadczenia.

Broń borze nie obsługuj telefonu komórkowego.
Tu wstaw połączenie wszelkich argumentów wymienionych przy słuchawkach plus fakt, że kiedy coś pójdzie nie tak będziesz musiał ratować albo siebie, albo swój telefon. Chcesz podejmować tę trudną decyzję?

Dbaj o swój sprzęt.
Nieważne czy masz holenderkę ze Starej Rzeźni czy odpicowaną szosówkę - zadbaj, żeby nic w niej nie skrzypiało, nie terkotało, nie telepało. Jechanie za kimś, czyj pojazd brzmi jakby zaraz miał się rozpaść jest jedną z rzeczy, które potrafią zirytować mimo że wydają się pozornie nieznaczące. Nie wspominając już o tym, że wszystko w tym rowerze musi działać. Sprawne hamulce to szalenie przydatna rzecz. W rowerze, i w życiu.

Znaj swoje miejsce w ruchu ulicznym.
Wiem, rowerzyści zazwyczaj psioczą na pieszych, którzy włażą im na ścieżki i rzeczywiście jest to problem, ale wcale nie rzadziej spotykam rowerzystów, którzy, mimo ścieżki rowerowej obok, jadą w najlepsze chodnikiem. Fakt, czasami decyzje bywają ciężkie - kiedy ulica jest ruchliwa, brukowana albo wąska, a ścieżki ani widu ani słychu, można (tylko nie mówcie panom policjantom, że to napisałam) wjechać na chodnik. Trzeba jednak pamiętać że nie jesteś wtedy osobą, która ma na tym chodniku pierwszeństwo. Nie krzycz na pieszych. Staraj się nie trącać ich łokciami. Oni naprawdę mają prawo tam być.

Oczywiście, mimo mojego lekko moralizatorskiego tonu sama, rzadko bo rzadko, ale popełniam lub popełniałam niektóre z tych wykroczeń. Staram się z tym walczyć, i wam zalecam to samo. Aby wszystkim żyło się lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz