czwartek, 19 września 2013

Codziennik na ogarnięcie życia



Chciałabym wierzyć, że wszelkie internetowe mody, trendy i tendencje mało mnie dotyczą, ponieważ kroczę własną ścieżką pod prąd, czy coś, ale w tej kwestii nawet siebie nie potrafię oszukać. Czytam bardzo dużo blogów i większość moich wielce odkrywczych myśli jest inspirowana właśnie przez nie. Wmawiam sobie jednak, że to właśnie inspiracja a nie mniej lub bardziej udolne naśladownictwo i dalej robię swoje. Czy też nie swoje?

W każdym razie, dzisiaj będzie o tym jak uległam modzie na tworzenie własnych spersonalizowanych organizerów. Widziałam takie u Aliny i na Thyme is honey, zapragnęłam więc czegoś podobnego. Potem jednak zorientowałam się, że u mnie lista rzeczy do zrobienia zazwyczaj pozostanie pusta, zakupy spisuję na małych karteczkach i wkładam w kieszeń, nie muszę za bardzo planować spotkań, bo nie ma ich za wiele... ogólnie wyszło na to, że jestem nudna i nie mam co organizować. Ale nie załamałam się.

Stwierdziłam się, że choć nie sprawdziłby się u mnie organizer ogarniający przyszłość, to przyda mi się coś, co w jakiś sposób zapewnia mi wgląd w przeszłość. Nie od dziś wiadomo na przykład, że zapisywanie tego co się zjadło jest dobrym sposobem na kontrolowanie jadłospisu, a jednocześnie narzędziem, które może służyć na przykład do wykrywania przyczyn migreny. Była to więc pierwsza rzecz, którą postanowiłam dodać do mojego codziennika. Wrzuciłam miejsce na zapisywanie samopoczucia, tego czy i ile ćwiczyłam (wciąż się staram, z lepszymi lub gorszymi skutkami), a kolejnym istotnym elementem została rubryka o włosach i różnych dziwnych rzeczach, które jako (chyba) włosomaniaczka z nimi wyczyniam. Do tego kategoria "inne", w którą wpisuję suplementy, leki czy dodatkowe informacje jak np. długość włosów.



Z mojego codziennika korzystam od niecałego miesiąca, wciąż jest on jednak na luźnych kartkach, które drukuję na bieżąco, jako że nadal go modyfikuję i dopasowuję. Dzisiaj powstała wersja numer cztery, w której dostosowałam pod siebie podział na posiłki. Jeśli się sprawdzi - pokseruję sobie więcej kopii i skombinuję jakiś sposób oprawienia tego albo chociaż zebrania do kupy.

Mam nadzieję, że ta moja codzienna chwila sam na sam z kartkami i kolorowymi cienkopisami pomoże mi w kwestiach takich jak określenie, czy jem za dużo, odnalezienie idealnego sposobu na suszenie moich kapryśnych włosów, czy też odkrycie najefektywniejszych ćwiczeń, które sprawią, że będę czuła się jak młody bóg. Czy raczej bogini.



Na chwilę obecną strona mojego codziennika prezentuje się tak.


Artystyczne dodatki w postaci koślawej babeczki i tak samo koślawych ornamentów dodałam pod wpływem chwilowego natchnienia, i nie mam serca się ich pozbyć. W końcu to moje strony, i tak samo jak ja są nieidealne, czasami krzywe, a czasami nie umiem ich wydrukować.

Dam znać, jeśli rzeczywiście odmienią moje życie.

4 komentarze:

  1. Spersonalizowany kalendarzyk/spisownik to super sprawa! Ja mam mały organizerek, okropny i nie mam serca go wyciągać...
    muszę w końcu wziąć się za siebie stworzyć coś dopasowanego do swoich potrzeb jak i Ty... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak warto stworzyć coś właśnie specjalnie dla siebie, bo ja nigdy nie potrafiłam wytrwać w takim spisywaniu niczego, a teraz jak mam na to specjalne miejsce gdzie wszystko mam zorganizowane tak jak mi wygodnie, to jest jakoś łatwiej :)

      Usuń
  2. Bardzo fajnie stworzyłaś ten swój plan! Muszę Ci przyznać rację, że jednak to co się stworzy samemu dla siebie jest lepsze niż skopiowanie od kogoś identycznie. Jednak każdy z nas ma inne cele, zadania i trudno jest ujednolić tak aby każdemu pasowało to samo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama od jakiegoś czasu myślę nad zrobieniem swojego własnego (też zainspirowana wpisem u Aliny:)) a Twój bardzo mi się podoba, szczególnie ta "koślawa" (jak to nazwałaś) babeczka :)
    Pozdrawiam :)

    [mackabellablog.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń