wtorek, 13 sierpnia 2013

Dzień dobry wieczór


Czasami (rzadko bo rzadko, ale się zdarza) od samego rana dzień jest dobry. Powody mogą być różne - słońce wpadające przez okno, piosenka z telewizji, idealnie namalowana kreska na powiece albo wyjątkowo pyszne śniadanie. Może też zdarzyć się zupełnie bez powodu i bez wytłumaczenia. Niestety, tak samo szybko jak się pojawia, dzień dobry może zostać przedwcześnie ucięty przez szarość rzeczywistości. Dlatego za każdym razem, kiedy budzę się i czuję niewytłumaczalną radość i energię bronię jej jak tylko mogę, tak, by dotrwała do samego wieczora. A jak? A tak.

Przede wszystkim wbijam sobie do głowy, że mam dobry dzień. Powtarzam to jak mantrę, i sięgam po tę myśl za każdym razem, kiedy coś próbuje iść nie po mojej myśli. Siła pozytywnej afirmacji nie bardzo na mnie działa w innych kwestiach, ale w tej akurat zadziwiająco się sprawdza. Używam tych słów jak tarczy. Autobus się spóźnia? Nieważnie, ja i tak mam dobry dzień, poobserwuję brodatego hipstera na przystanku, może znowu wsiądzie do złego autobusu. Nie ma w sklepie ulubionych bułek? Nieważne, mam dobry dzień, może z tej okazji spróbuję czegoś nowego. Im więcej razy to powtarzam tym bardziej w to wierzę.

Po drugie, odcinam się od negatywnych ludzi. Nawet najlepsi koledzy, jeśli nie mają akurat synchronicznie dobrego dnia, potrafią jednym zdaniem skierować mnie na złe tory i z powrotem w dolinę ciemności, gdzie nigdy nie świeci słońce. Niestety każdy lubi sobie ponarzekać, szczególnie kiedy jest 8 rano i nikomu nic się nie chce. Sama tak robię. Ale kiedy mam misję ratowania dnia nie bawię się w sentymenty - jeśli ktoś marudzi, traktuję go wstępnie moją tarczą (patrz wyżej) po czym odcinam dalszy kontakt. W tym celu świetnie sprawdzają się słuchawki, co prowadzi do następnego sposobu ...

... czyli muzyki. Dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa poprowadzi mnie przez dzień, podsycając tylko dobry nastrój i dając co jakiś czas energetycznego kopa. Warto mieć z tyłu głowy albo na odtwarzaczu mp3 zestaw piosenek na różne nastroje. Ja najbardziej potrzebuję trzech kategorii - na radość, na smutek, i na złość. Ale tu mówię o radości, a do tego ostatnio najlepiej sprawdza się słoneczny bąbelkowy pop w stylu One Direction (tak właśnie!), względnie skoczne ska, jak na przykład Save Ferris. Dobrze jest znać tekst i podśpiewywać pod nosem, względnie przytupywać do rytmu. You don't know you're beautiful!

Na ostatni ogień rzecz, którą czasami trudno zrealizować ze względu na straszne rzeczy takie jak praca czy uczelnia, warto jednak spróbować. Staram się takiego dobrego dnia robić tylko to co chcę, a nie to co muszę. Co da się zrobić dzisiaj, zostawiam na jutro, dając sobie pełną swobodę w wyborze rozrywki. Jeśli mam ochotę, cały wieczór oglądam seriale, jeśli wpadnie mi do głowy, że chcę wyjść z domu, po prostu z niego wychodzę. Nie zastanawiam się czy mam czas, czy nie powinnam robić czegoś innego. Proste? Proste. Szczególnie skuteczne, jeśli ma się znajomych, którzy w 15 minut zbiorą się z mieszkania i pójdą oglądać spadające Perseidy.

A kiedy zdarzy się dzień, który pozostanie dobrym od początku do samego końca, postarajmy się go zapamiętać, zachować na zdjęciach lub kartkach. Pstrykam wtedy focie na instagrama, powtarzam sobie, że jest pięknie, wykuwam złotymi zgłoskami w pamięci datę, by móc wyciągnąć ją kiedy znowu przyjdzie dzień z potencjałem na kolejny taki dzień dobry wieczór. Albo kiedy mam ochotę pomarudzić w pracy, że jest szaro, buro i mi się nie chce. Bo być może ktoś siedzący obok mnie właśnie rozpaczliwie broni swojego dobrego dnia.

Oby i mnie i wam zdarzało się wiele takich dni. Perseidy były piękne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz