wtorek, 10 września 2013
I tydzień to za dużo...
...najwyraźniej.
Jak widać, projekt "tygodniowy" został zepchnięty na boczny tor, a sprawcą tego niezbyt pożądanego posunięcia jest proza życia. A także wyczekany wyjazd i urlop, które to, jak powszechnie wiadomo, nie sprzyjają trzymaniu jakiejkolwiek dyscypliny. Teraz jednak w końcu ostatecznie wróciłam do miasta i osiadłam w nim na dobre, czego ostatecznym znakiem było dzisiejsze odgruzowanie mieszkania, do którego zabrałam się dzięki mojemu nowemu narzędziu motywacyjnemu o którym na pewno napiszę za jakiś czas, (choć pewnie krąży po blogosferze już od dawna). Niestety jestem jedną z tych paskudnych kreatur, które bez bata nad głową za dużo nie zrobią, a jak już w końcu się zabiorą to plują sobie w brodę, że zrobiły to tak późno, bo przecież nagle zrobiło się lepiej.
Tak więc usilnie szukam tychże batów i obiecuję dzielić się rezultatami poszukiwań. Tymczasem usilnie myślę nad nowym tygodniowym wyzwaniem, w którym uda mi się wytrwać. Pomoc mile widziana, przyjmuję wszelkie wyzwania! Oczywiście w granicach rozsądku, chociaż jeśli wymyślicie coś poza tymi granicami to zapewne wyjdzie z tego całkiem ciekawy eksperyment.
Tymczasem zostawiam was z pewnego rodzaju zapowiedziami tego, co się w najbliższym czasie tutaj pojawi. Mam nadzieję, że kogoś zainteresuje i zainspiruje do powrotu w moje skromne progi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz